Dawno nie było tutaj wpisu kosmetycznego, a te zaraz po podróżniczych cieszą się największą popularnością. Jako, że praktycznie cały sierpień spędziłam na wakacjach (pojawiła się już pierwsza relacja - znad Balatonu KLIK) i moja skóra była narażona na różne niekorzystne czynniki zewnętrzne, zabrałam ze sobą kilka maseczek.
Dziś, chciałabym pokazać Wam te, do których zawsze wracam, i które za każdym razem sprawują się fenomenalnie. Jestem ciekawa, czy znajdą się tu i Wasi ulubieńcy!
Ciężko było mi wybrać jedną maseczkę ze Skin 79. Na pewno znacie te najsłynniejsze, które poza wartością pielęgnacyjną mają też walory wizualne - urocze podobizny zwierząt. Wydaje mi się, że przetestowałam całą serię. Wszystkie maseczki były fajne, jednak tygrys i panda urzekły mnie najbardziej (ta druga niestety nie zdążyła załapać się na zdjęcie :D)
Tygrys świetnie sprawdza się kiedy na twarzy pojawiają mi się niedoskonałości. Ma w sobie olejek z drzewa herbacianego, który radzi sobie z nimi fenomenalnie. Po 15 minutach buzia jest nawilżona, a obrzęki wokół nieprzyjaciela zmniejszone.
Pandy używam natomiast przed większymi wyjściami, lub gdy chcę rozjaśnić świeżo powstałe przebarwienia. Zgadzam się z obietnicą producenta o działaniu wybielającym, jednak nie jest ono spektakularne po jednorazowym użyciu maski. Przy stosowaniu systematycznie widać sporą różnicę.
Drugie miejsce chciałam przyznać masce na noc. Podobnie jak wyżej, w ofercie występuje cała seria w zależności od potrzeb skóry. Moim ulubieńcem jest eksfoliacja, czyli maseczka mająca walczyć z bliznami potrądzikowymi i rozszerzonymi porami. Wydaje mi się, że ta jako jedyna z serii nie jest maseczką całonocną. Producent zaleca nakładanie jej w godzinach wieczornych, jednak należy ją zmyć po 15 minutach. Zazwyczaj kupuję ją w hebe, bo tam można często trafić na promocję. Robię wtedy większe zapasy :).
Podobnie jak w przypadku pandy należy stosować ją systematycznie, by zauważyć efekty.
Na zdjęciu jest też tania i łatwo dostępna maska z Ziaji. Zabrałam ją na wakacje i kiedy moja skóra była po sporej dawce promieniowania słonecznego (oczywiście i tak codziennie używałam do twarzy kremu z filtrem SPF 50) sprawdziła się doskonale. Opakowanie kosztuje niecałe 2zł, a mnie wystarcza spokojnie na dwa razy. Polecam przetestować także szarą - przeciwtrądzikową. Jeśli coś jest tanie i dobre to jest podwójnie fajne!
Kolejne dwie maseczki użyłam jednorazowo, jednak efekt był zadowalający i kupiłam po jednej sztuce na zapas. Szczególnie, że maseczki Mediheal można teraz dostawać nawet w Kauflandzie i Lidlu!
W tej szczególnie urzekło mnie opakowanie i płachta, która nie spada. Noszenie maseczki jest znacznie przyjemniejsze, gdy poza pielęgnacją mogę też pisać dla Was nowy wpis! Załączone serum starczyło mi jeszcze na 4 zastosowania, czyli dwa dni używania rano i wieczorem.
Maseczkę cytrynową dostaniecie w Rossmannie. Fajnie rozjaśnia i nawilża. Użyłam jej pierwszy raz przy okazji wczorajszego meczu i fajnie się sprawdziła. Minusem i plusem w zależności od Waszych upodobań jest zapach. Pachnie bardzo intensywnie, ale dla mnie osobiście nie jest to żaden problem.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza